Ilość zjedzonego przez nas cukru przewyższa chyba normę
wyrobioną przez rok w domu. Średnia jest mniej więcej dwie łyżeczki cukru na
100 ml.
Nawet do soku wyciskanego z pomarańczy dostaliśmy
cukierniczkę.
A tu w herbacie miętowej cukier, w kawie cukier, słodkie
przekąski (ba! Obowiązkowe). Placuszki, smażone oponki, jakieś wariacje na
temat baklawy i zwykłe ciastka.
Na straganach ślimaki, zupy i ryjki cielęce (o ile dobrze
pamiętam z francuskiego tete de mouton). I pyszne mięso w kanapce z cebulką
(pachnie obłędnie) – tego najwięcej jedzą lokalsi i trzeba wyczekać cały rytuał
zamawiania i wyczekiwania na swoją kolej.
Najbardziej angażujący ambient Coca-Coli ever! |
Mury mediny |
I oczywiście tajine i kouskous w różnych kombinacjach.
Wczoraj byliśmy na wycieczce u farbiarzy skór. Naganiacze
używają sformułowania „leather market”, ale chyba dlatego, że turyści w ogóle
dobrze reagują na słowo „market”. M.in. „Berber Market”, który oczywiście jest
tylko „dzisiaj” i tylko tam za rogiem. W rzeczywistości to określenie na cały ten
ichniejszy market.
Trafiliśmy niestety słabo, jeżeli chodzi o robienie fotek,
bo na dzień brązowy. Każdego dnia podobno są inne kolory.
Pan nam dał mięte, żeby wytrzymać swąd, ale nie śmierdziało
jakoś szczególnie. Oprowadził nas po takich kadziach i powiedział, że tu jest
kupa gołębi, a tam mocz bydła. W tym się trzyma dłuższy czas w zależności od
skóry itd. Swoją drogą mają prawo myśleć, że turyści mają trochę nie po kolei w
głowie, skoro przyjeżdżają tu oglądać odchody.
No i oczywiście część główna – zakupy. Pan mi wciskał za
małe sandały i nawet obraził się, że mu nie wierzę, że są dobre. W końcu to on
się na tym zna.
Wracając, przeszliśmy wczoraj przez ichniejszy market. Jest
on zdecydowanie mniej widowiskowy i bliższy targom całego świata. Warzywa,
sterty ciuchów i chińszczyzna. Masa ludzi. Przynajmniej mieli z nas ubaw.
Dobrym wyborem dla kogoś, kto nie ma ochoty na targowanie
się lub po prostu spieszy się, jest
pójście do jednego z supermarketów – za murem mediny. Tam znajdziemy te same
przyprawy (choć w nie tak wyszukany sposób usypane), a cena jest 30-40 dh za
kilogram. Na rynku zaczynamy targowanie od 120-200.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz